niedziela, 25 kwietnia 2010

Ikony

      Dawno, dawno temu ktoś ściął w lesie drzewo. Potem drwal przyciął je na deski, stolarz heblował by straciły swoją szorstkość, ale nadal pachniały lasem i żywicą. Wreszcie trafiły do cieśli, który budował z nich dom. Później ta deska była świadkiem życia pewnej rodziny, chwil radości, smutku i wszelkich innych emocji. Podtrzymywała konstrukcję, gdy kolejne zimy padał śnieg, skrzypiała gdy przyszło gorące lato. Na końcu była świadkiem jak powoli gaśnie życie jej właściciela. Ta deska, którą trzymam w ręku, jest świadkiem historii i przemijania, jest ciemna i popękana i trafiła do mnie z rozbiórki domu dalekiego wuja. To nie jest byle jaka deska. Dlatego byłam przeszczęśliwa gdy ją dostałam - pocięłam na mniejsze deseczki i postanowiłam tchnąć w nie drugie życie - zrobić ikony. 
       Czy wiecie, że prawdziwa ikona nie jest zwykłym obrazem? Tak myślą ludzie Zachodu. Ikonę się pisze, nie maluje, bo uważa się, że jest tworzona pod natchnieniem Boga. Nigdy też nie zwracano w ikonach specjalnie uwagi na znaczenie perspektywy, jednakże nie dlatego, że jej nie znano. Była ona po prostu nieistotną, drugoplanową sprawą. Uważano, że powierzchnia deski jest rodzajem mistycznej tafli, za którą rozciąga się nieziemski byt, a więc tam dopiero rozchodzi się przestrzeń trójwymiarowa. 
      Moje ikony nie są pisane, wykonałam je metodą decoupage (folia do złoceń, papier klasyczny, spękania dwuskładnikowe i patyna bitumiczna), oczywiście na zdobytych historycznych deskach z rozbiórki...









Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...