niedziela, 16 lutego 2014

Kiedy ciepło w lutym...

...w marcu zimno bywa, długo trwa zima, to jest niewątpliwa. 
Mówi się, że przysłowia są mądrością narodu. Przez lata, wieki - lud obserwował zmiany w przyrodzie zachodzące wraz z porami roku oraz poszczególnymi miesiącami. Nawet dziś, gdy mamy technologie, pomagające w prognozowaniu przyrody, wiedza ludowa pozostaje użyteczna. Nie wiadomo, czy już naprawdę przychodzi wiosna (oj, czuć w powietrzu taki fajny, specyficzny świeży zapach odmarzającej ziemi)  czy może jeszcze przyjdą chłody. Na to potwierdzenie jest kilka przysłów:
Jeśli ci jeszcze nie dokuczył luty, to pal w kominie i miej kożuch suty. 
Gdy w Gromniczną jest ładnie, tedy śniegu jeszcze spadnie. (przyp. święto MB Gromnicznej - 2 luty)
Na Gromniczną gęś chodzi po wodzie, tedy Wielkanoc jest po lodzie.
Kiedy kot w lutym na słonku się grzeje, wtedy w marcu musi pójść na przypiecek.

    Miejmy nadzieję, że idzie już wiosna, choć... w każdym przysłowiu jest ziarenko prawdy. :-) 
   Dawno mnie tu nie było, styczeń = brak energii i zapału, jakoś nie chciało się nic konkretnego zrobić. Pochłonęłam jedynie 3 książki, dobre i to, obejrzałam też sporo dobrych filmów, w tym nominowanych do tegorocznych Oskarów. Muszę powiedzieć, że w zeszłym roku powstało sporo dobrych realizacji, jest kilku aktorów, którzy odegrali niezłe role i naprawdę trudno coś obstawić. Polecam w każdym razie "Wilka z Wall Street", film nietuzinkowy, trudno go jednoznacznie zakwalifikować, a także "Witaj w klubie". W obu filmach zaskoczył mnie Matthew Mcconaghey i to pozytywnie. Dotychczas kojarzyłam go z komediami, z niesamowicie przystojnym Dirkiem w "Saharze", a w filmach które wymieniłam wyżej zmienia swój wizerunek o 180`. Do roli chorego na HIV Rona Woodroofa w "Witaj w klubie" schudł ponoć 20 kg, a takie poświęcenie wróży ponoć Oskara. Z książek polecam "Mistrza" Katarzyny Michalak. To pierwsza książka tej autorki, którą przeczytałam, wybrana na chybił trafił w księgarni. Okazała się bardzo wciągająca (pochłonęłam ją w dwa wieczory) i mile zaskoczyła wartką akcją. U dołu bloga będę wpisywać na listę przeczytane w tym roku książki i obejrzane filmy, tak jak robiłam to poprzednio.
     Z rękodzieła nic nowego nie powstało za bardzo, pokażę za to dziś Tildy, które uszyłam na zamówienie pewnej pani na prezenty dla dziewczynek na Gwiazdkę. Trochę się skrzywiłam na to zamówienie w pierwszej chwili, bo ostatnio pochłaniają moją uwagę lalki i owce w stylu Tatiany Conne. Po wykończeniu Tild stwierdziłam jednak, że naprawdę fajnie się je szyło. Jedna z lalek miała być fioletowo-zielona, a dwie pastelowe, wpadłam więc na pomysł, by zrobić je z tych samych materiałów, ale na opak (odwrotne kolory sukienek i płaszczyków). To było fajne wyzwanie. Oto one.




Dziękuję za Wasze komentarze. :-) 
pozdrawiam i życzę miłej niedzieli!
Monika

8 komentarzy:

Mariola pisze...

Prześliczne lalki i świetny pomysł z mieszaniem materiałów. Prawdziwie wiosenne panny. Są takie cudne ...
Pozdrawiam :))

Niesamowity Kuferek pisze...

genialne lale!

kicikicitata pisze...

Wszystkie Twoje lalki bardzo mi się podobają. Te ostatnie są świetne. A te rudowłose hm - rewelacja. Pozdrawiam

Unknown pisze...

Piękne lale! Podziwiam dbałość o szczegóły :)

Unknown pisze...

Bardzo udane lale! Uwielbiam połączenie zieleni z fioletem, ale jak patrzę na ten róż z błękitem to mam przyjemne dreszcze :)

blogowy misz-masz leny pisze...

Śliczne są :)

Lexie's Art pisze...

Prześliczne te lale!
A do tego niesamowicie piękne kolorki!

Unknown pisze...

Wszystkie Tildy prześliczne, ale zielono-fioletowa najładniejsza. Może dlatego, że lubię to zestawienie kolorów:) Nie oglądałam Wilka ale Dallas Buyers Club fantastyczny. Matthew też ostatnio mnie zaskakuje. Obejrzałam go ostatnio w The Paperboy i Mud, oglądam na bieżąco w Detektywie i podoba mi się ten nowy, dojrzalszy wizerunek. A na brak energii i zapału przesyłam pozytywne fluidy z Wieliczki:)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...